Tak to się wszystko zaczyna, czyli jak powstają pomysły na kosmetyki Organique
Rozmowa z Justyną Bedekier Product Development Managerem w Organique
W rozmowie z Małgorzatą Zdziebko-Ziębą, Justyna Bedekier przybliża nam pierwszy z etapów tworzenia kosmetyków inspirowanych naturą. Rozkładając na czynniki pierwsze proces powstawania produktów, od pomysłu przez niezbędne procedury, zdradza nam tajniki pracy w Organique.
Tym samym rozpoczynamy cykl, w którym co miesiąc będziemy rozmawiać z osobami uczestniczącymi w kolejnych etapach tworzenia aromatycznych Terapii i Rytuałów. Zapraszamy do lektury.
Małgorzata Zdziebko-Zięba: Będziemy rozmawiały o tym jak się zaczyna proces powstawania produktów w Organique. Jestem ciekawa też Twoich początków w tej firmie, jak się zaczęła Twoja przygoda?
Justyna Bedekier: Moja przygoda zaczęła się w lutym, dziewięć lat temu. To była wypadkowa sumy wydarzeń zarówno w moim życiu, jak i w życiu Organique. Świat kosmetyczny jest dość mały, wiele osób się tutaj zna. Dostałam propozycję, była dla mnie szansą na rozwinięcie skrzydeł, spróbowanie czegoś nowego. Postanowiłam podjąć wyzwanie. Organique znałam z opowiadań koleżanek, wiedziałam, że trafiam do firmy rodzinnej, w której ważny jest każdy pracownik. To było dla mnie niezwykle istotne. Początki były bardzo trudne. Zostałam wrzucona na głęboką wodę. Miałam za zadanie skończyć rozpoczęty projekt i musiałam dostosować się do tego, co zastałam. Zajęłam się wdrażaniem produktów, które były dla mnie zupełnie nowe. Wyzwanie było spore i zakończone sukcesem. Trafiłam do zgranego zespołu ludzi lubiących się, co zdecydowanie ułatwiło mi pracę. Z reguły długo się adaptuję do nowych warunków, w tym przypadku poszło bardzo szybko. Teraz mogę śmiało twierdzić, że wsiąknęłam w tę firmę i bez wahania powiem, że identyfikuję się z nią.
MZZ: Zanim tu trafiłaś, zajmowałaś się wieloma różnymi rzeczami, wszystko to wpłynęło na umiejętności, które wykorzystujesz obecnie w pracy.
JB: Prawda, zarówno moje wykształcenie, jak i bagaż doświadczeń zawodowych bardzo pomagają w pełnieniu obecnych obowiązków. Mam wykształcenie chemiczne i kosmetyczne. To jest kluczowe na moim stanowisku. Pracowałam w wielu firmach. Co ciekawe, pierwsze miejsce w którym pracowałam, to było biuro konstrukcyjne. Rysunek techniczny na desce kreślarskiej, obecnie już niepraktykowany. To mnie nauczyło dużej precyzji, spokoju i opanowania. Liczył się każdy milimetr. Praca nad jednym rysunkiem czasami potrafiła trwać miesiąc. Pracowałam również w agencji reklamowej, to były zupełne początki reklam telewizyjnych w Polsce. Dało mi to ogląd jak wygląda praca nad promowaniem produktu. Po wielu perypetiach trafiłam do pracy w gabinecie kosmetycznym, gdzie zdobyłam doświadczenie w tym zawodzie, które następnie wykorzystałam jako szkoleniowiec. Prowadziłam szkolenia zarówno z obsługi profesjonalnych urządzeń, jak i manualnych technik zabiegowych. Opowiadałam o składach kosmetyków i ich działaniu. Kolejnym, naturalnym etapem, były wdrożenia nowych produktów na rynek. W poprzedniej firmie zajmowałam się wdrożeniami kosmetyków, ich testowaniem i po części marketingiem. Dzięki temu mogę pracować z produktem od A do Z.
MZZ: Odsłoń nam rąbek tajemnicy i opowiedz o tym jak zaczyna się „życie produktu” w Organique. Jesteś osobą, która odpowiada za ten proces, jednak wspomagasz się również pomysłami i wiedzą zespołu. Ciekawa jestem jak pojawia się pierwszy impuls. Jak się rodzi pomysł na kosmetyk, linię.
JB: Jest bardzo różnie. Podzieliłabym to na dwa rodzaje produktów. Pierwsze to te, które są zamówione przez działy handlowe, nasze sklepy i dział SPA. Można je klasycznie nazwać odpowiedzią na potrzeby klienta. Projekty, które podlegają dość szybkiemu procesowi realizacji. Wiemy jaki to ma być konkretnie produkt/linia, szukamy składników aktywnych, kompozycji zapachowej.
MZZ: Rozumiem, że przychodzi do Ciebie informacja, że jest zapotrzebowanie np. na olejek do ciała o konkretnym działaniu. Masz gotowy pomysł. Jak wygląda realizacja?
JB: Na początku robię przegląd podobnych kosmetyków, które są dostępne na rynku, żeby nie powielać pomysłów. Szukam ciekawych składników aktywnych u dostawców, z którymi mam ciągły kontakt. Niezależnie od sytuacji, nawet teraz w tym trudnym czasie kontakt jest stały. Mamy również swoją bazę surowców. Oczywiście też z nich korzystam, zanim opracuję recepturę. Zanim jednak kosmetyk trafi na półki sklepowe, przechodzi jeszcze szereg testów i badań.
MZZ: Jeszcze dopytam. W sytuacji, gdy jest gotowy pomysł po prostu wysyłasz zapytanie do dostawców z prośbą o propozycje składników, czy sama szukasz jakichś innowacyjnych rozwiązań?
JB: Zawsze staram się szukać wyróżnika. Najczęściej są to składniki aktywne, ale w przypadku prostych produktów to również może być zapach.
MZZ: Wróćmy teraz do tej drugiej grupy produktów.
JB: To jest taka opcja, która rodzi się w głowie, tak naprawdę przez długi czas. To jest wypadkowa różnych rzeczy. Na przykład zaintryguje nas jakaś kompozycja zapachowa, lub pojawi się na rynku bardzo ciekawy surowiec. Tak na przykład było w przypadku linii Feel Up. Najpierw była kompozycja zapachowa, która wydała nam się bardzo ciekawa i bogata. Taka, której brakowało w ofercie. Później pojawiły się surowce, które bardzo pasowały do tego aromatu. Roślinny, zielony kawior, herbata matcha. Po nitce, do kłębka.
MZZ: Ile produktów rocznie uzupełnia ofertę?
JB: Około trzydzieści, do czterdziestu. To są czasem małe zmiany wynikające z uregulowań prawnych. Wtedy trzeba dostosować surowce do nowych przepisów. Zmodyfikowane produkty wymagają takiej samej ścieżki wdrożenia, wszystkich testów i badań. Zastąpienie nawet jednego składnika wymaga zastosowania całej procedury wdrożeniowej.
MZZ: Mamy produkt, jest już jakoś „poukładany” w głowie. Jak wygląda współpraca z dostawcami?
JB: Mam sprawdzonych dostawców, w przypadku których znam źródło pochodzenia surowców. Mogą oni mi przedstawić pełną, wymaganą dokumentację. O wiele łatwiej się wtedy pracuje.
Ścieżki mam przetarte, zatem wiem do którego się zwrócić,
szukając konkretnych grup składników.
To długoletnie kontakty, szereg szkoleń, prezentacji.
MZZ: Jesteś na bieżąco, zatem wiesz jakie są trendy na rynku surowców kosmetycznych.
JB: Firmy produkujące kosmetyki wysoko stawiają poprzeczkę swoim dostawcom.
Normą stało to, że surowce powinny być pozyskiwane
z poszanowaniem środowiska naturalnego, ze zrównoważonych upraw,
ochroną środowiska oraz wsparciem lokalnej społeczności i biznesu.
Oferta surowców aktywnych jest ogromna, można w niej odnaleźć wiele inspiracji i ciekawych rozwiązań. Nikogo już nie dziwi składnik regulujący cykl dobowy skóry, czy śluz pozyskiwany od „szczęśliwego ślimaka". Obecne wyzwanie, to pozyskiwanie surowców „z odzysku", filozofia zero waste. To, co jeszcze niedawno uważane było za odpad produkcyjny np. wytłoki orzechów, pestki owoców, otręby ze zbóż, można po odpowiednim przygotowaniu z powodzeniem wykorzystać w przemyśle kosmetycznym. Eksfoliatory, skrobie i ekstrakty z nich pozyskiwane znajdują coraz większe zastosowanie w kosmetyce naturalnej. To z pewnością jest istotny i rozwojowy trend.
MZZ: Chętnie porozmawiam o aromatach. Marka Organique jest kojarzona z zapachami. To na pewno jeden z większych atutów tych kosmetyków. Jak wygląda praca nad ich wyborem. Które z obecnych w ofercie są absolutnymi hitami?
JB: Z zapachami jest bardzo różnie. Wybór również nie jest taki prosty i nie zawsze wygląda tak samo. Czasem po prostu zachwycimy się jakąś kompozycją i zainspirowani nią stworzymy nową linię. Tak na przykład było w przypadku zapachu rytuału Czarna Orchidea, który jest obecnie jednym z naszych bestselerów. Na pewno na tej liście znajdzie się również wyjątkowy, kwiatowy aromat linii Bloom Essence oraz zapach dojrzałych, białych winogron, który możemy znaleźć w jednej z terapii SPA & Wellness.
MZZ: Widzę, że zapachy są dla Ciebie bardzo ważnym elementem.
JB: Owszem, ponieważ aromaty niosą przesłanie.
W zależności od tego, co chcemy przekazać klientowi,
tak dobieramy kompozycję zapachową.
Przykładem są linie limitowane, które co roku przygotowujemy na okres świąteczny. W 2020 r., biorąc pod uwagę wszystko to, co się wokół nas dzieje, chcieliśmy dać klientom trochę radości, dawki dobrej energii. Wybraliśmy energetyczny zapach Be Happy. I muszę przyznać, że nie było osoby, której by się nie spodobał.
MZZ: Jak się testuje zapachy?
JB: Pierwsza selekcja odbywa się w dziale wdrożeń. Dobieramy kompozycje, które mogą pasować do danej grupy produktów. Potem robimy pierwsze testy, które mają wyeliminować część propozycji. Dajemy do powąchania jedynie blistry z zapachem. Następnie wybrane kompozycje zatapiamy w masie bazowej kosmetyku, żeby sprawdzić jak się zmieni zapach oraz który będzie się „dobrze trzymał” na skórze. Każda kompozycja pachnie inaczej w innej bazie, dlatego trzeba zrobić kolejne testy. Metodą eliminacji wybieramy aromat, który będzie spełniał wszystkie warunki i zostanie wytypowany przez największą grupę badanych. Wybór zapachu to jest z reguły długa droga.
MZZ: Wróćmy jeszcze do surowców. Czy bywa tak, że jest określony produkt, który ma mieć określone właściwości, a do wyboru jest cały wachlarz składników aktywnych o tym działaniu?
JB: Tak, z reguły jest ich bardzo dużo.
MZZ: Co wpływa na wybór konkretnej substancji?
JB: Wszystko musi być spójne, działać synergistycznie.
Składniki powinny do siebie idealnie pasować i wzmacniać swoje działanie.
Surowce tworzą swoisty koktajl.
Czasem kluczem będzie nie tylko działanie danej linii/kosmetyku, ale również pochodzenie surowców. Tak jest np. w przypadku linii Sea Essence, gdzie wykorzystaliśmy komponenty pochodzenia morskiego, czyli między innymi ekstrakt z kopru morskiego i morszczynu czy czerwone algi wapienne.
MZZ: A jak to jest z nazwą? Powstaje na początku, czy może jest dopasowywana do kosmetyków, które już są gotowe?
JB: Nie ma jednoznacznej odpowiedzi. Najczęściej dzieje się to równolegle. Burza mózgów dotycząca nazw odbywa się już na etapie wdrożenia, powstawania produktu.
MZZ: Organique w swojej komunikacji z klientami zachęca do znalezienia chwili dla siebie, do zaopiekowania się sobą, do wprowadzenia radości do codziennej pielęgnacji. Czy kosmetyki mogą nam to dać?
JB: Oczywiście, bardzo skupiamy się na tym. Chcemy nadać codzienności dużo sensoryki. Dbamy o to, żeby produkty miały przyjemną konsystencję, kolor i oczywiście zapach. Skuteczne działanie to jedna strona medalu, jednak przyjemność obcowania z kosmetykami Organique, to nasz klucz. Zmysłowa droga do piękna. Dokładamy wszelkich starań, żeby spełnić tę obietnicę wobec klientów. Jestem przekonana, że tak jest.
MZZ: Kiedy zatem pojawia się pomysł na opakowanie?
JB: To również się dzieje równolegle, można uznać, że jest to wstępny etap planowania produktu. Rodzaj opakowania determinuje kształt masy kosmetycznej. To nieodłączny proces. Inny produkt zrobimy do tuby, zupełnie inny do odkręcanego słoiczka. Jest to również związane z układem konserwującym. Inaczej zabezpieczamy kosmetyk, który będzie często otwierany i nabierany palcami, a inaczej ten, który będzie funkcjonował w szczelnym opakowaniu.
MZZ: Czy dużo się zdarzyło nieudanych pomysłów? Produktów, w których były pokładane wielkie nadzieje i nic z tego nie wyszło?
JB: Jest sporo pomysłów, czasem na pewnym etapie wdrożenia okazuje się, że to zupełnie „nie to”. Nie poprawiamy takich kosmetyków do skutku, po prostu odkładamy realizację. Mamy w bazie pomysł, ale bywa, że to nie jest po prostu odpowiedni czas. Zdarza nam się wracać do niego i z powodzeniem ukończyć wdrożenie. Jednak nie zawsze. Testujemy bardzo wiele rzeczy, zatem zdarza się, że robimy to tylko dla siebie. Chcemy coś sprawdzić, przekonać się jak działa. Takich prób robi się bardzo dużo. Były też kosmetyki, które „wyprzedziły czasy”. Konsumenci nie byli jeszcze gotowi na daną formułę. Lata temu mieliśmy w ofercie szampony w kostkach, bardzo wysokiej jakości hydrolaty kwiatowe, czy maski na bazie glinek. Pomimo rzetelnie przygotowanej komunikacji, nie cieszyły się zainteresowaniem klientów. Teraz rynek kosmetyczny jest pełen tego typu produktów. My po prostu za szybko je wprowadziliśmy do oferty, to nie był odpowiedni moment.
MZZ: Bardzo dziękuję za to, że zgodziłaś się tak dużo opowiedzieć. Na koniec zapytam o Twój ulubiony produkt/linię. Z czego jesteś najbardziej dumna, coś co polecasz swoim znajomym.
JB: W tej firmie wdrożyłam już kilkaset produktów. Pod każdym się mogę śmiało podpisać. Jednak moim ukochanym dzieckiem jest rozświetlająca terapia do pielęgnacji twarzy Eternal Glow. Linia była bardzo długo opracowywana. Przeszła szereg testów. Do tego składniki w niej zawarte, to absolutnie najwyższa półka. Polecam te produkty niemalże każdemu. Kompleksowa linia, której głównym przesłaniem jest efekt uzyskania rozświetlonej skóry, bez konieczności stosowania makijażu. Jesteśmy idealne i bez tego. Dzięki tym kosmetykom można śmiało wyjść z domu bez makijażu, a nasza cera będzie wyglądała promiennie.
Dziękuję za rozmowę